piątek, 5 września 2014

Recenzja maski do włosów Kallos Keratin

Jak tylko pojawił się post  tym, że kupiłam trzy produkty firmy Kallos (link do wpisu TUTAJ), od razu pojawiła się prośba o to abym napisała jakie efekty dają te produkty.
Jak na razie używam od dwóch miesięcy tylko maskę bo szampon i odżywkę jeszcze mam inną. A skoro minęły już dwa miesiące, to spokojnie mogę napisać krótką recenzję o tej masce:

Na poniższym zdjęciu widać konsystencję kosmetyku (bardzo gęsta, kremowa, śliska) i ile produktu zużyłam w ciągu dwóch miesięcy stosowania, przy czym stosowałam ją dwa razy w tygodniu na włosy prawie do pasa (teraz mam krótsze o 10 cm).

 Teraz troszkę informacji o produkcie, które zawarte są na opakowaniu:
Maska do włosów w kremie Kallos Keratin z wyciągiem keratyny i proteiny mlecznej do suchych, łamiących się i poddanych zabiegom chemicznym włosów. Dzięki zawartości keratyny i proteiny mlecznej o regenerujących właściwościach odbudowuje naturalną strukturę włosów, wypełniając ubytki. Odżywia i chroni suche, łamiące się włókna włosów. Po zastosowaniu włosy stają się łatwe do układania, miękkie w dotyku i lśniące.
Maskę należy nałożyć na umyte i wytarte ręcznikiem włosy, a po 5 minutach spłukać.

MOJA OPINIA:
Jak dla mnie jedynym minusem jest to, że maska jest słabo dostępna w sklepach. jedynie co wiem to najbliższym sklepem, gdzie mogę ją dostać jest Hebe (30 km ode mnie), ale ja kupiłam ją przez internet.
A poza tym same plusy:
+cena- za 1 litr (!) zapłaciłam 7,49zł a w Hebe chyba jest za 10,99.
+wydajność (jak widać ogromna)
+zapach (delikatny, przyjemny, świeży, włosy długo potem pachną)
+łatwość użycia (nie trzeba owijać głowy ręcznikami, workami foliowymi, 5 minut i gotowe)
+oczywiście największym plusem jest działanie na moje włosy. O tym rozpiszę się trochę więcej. Zaczęłam używać maski na moje długie, prawie do pasa, rozjaśniane włosy (tak od karku mam jeszcze te, które męczyłam rozjaśniaczem). Moje końcówki były tragiczne, rozdwojone i suche. już po pierwszym użyciu maski zauważyłam efekty. Włosy łatwo się rozczesały, nie musiałam spryskiwać ich sprejem do rozczesywania. Zrobiły się gładsze, prostsze i wyglądały na zdrowsze.
Bałam się troszkę tylko tego, że podczas zmywania tej maski więcej włosów spływało razem z wodą, jednak to był chyba chwilowy problem, bo teraz już zniknął. Moje tragiczne koncówki jednak nic nie uratowało, zresztą już miałam dosyć tak długich włosów. Fryzjerka ścieła mi zniszczone końce. I  teraz moje włosy po użyciu tej maski są jeszcze ładniejsze.

Słyszałam gdzieś, żeby tą maskę stosować przy każdym myciu, gdy włosy są bardzo zniszczone, a jeśli nie są to co drugie mycie. Więc ja chyba zacznę teraz stosować ją co drugie mycie, chociaż szkoda mi będzie jej nie użyć:).
I najważniejsza rzecz: jeśli ktoś ma przesuszone włosy na całej długości, to może stosować maskę nawet na skórę głowy (ja tak robiłam przed ścięciem). Jednak jeśli tak jak ja macie problem z przetłuszczającą się  skórą głowy to radzę używać maski tylko na same włosy, z daleka od skóry, bo mogą się szybciej przetłuszczać.

Jeśli ktoś waha się nad zakupem tej maski, a ma włosy zniszczone farbowaniem, to niech nie zastanawia się tylko czym prędzej kupi ten produkt. Jest świetny :)

1 komentarz:

  1. Uwielbiam ją, często stosuję na 20 minut pod czepek - efekt jest mega: miękkie, sypkie włosy :)

    OdpowiedzUsuń